Czternaście lat temu...
Ośmiolatek spojrzał na ośmiolatkę z powagą. Wiedział, że zaraz wyjedzie, że zostawi ją samą, dlatego chciał jej powiedzieć wszystko. Chciał jej obiecać. Bo wiedział, że dotrzyma obietnicy, lecz nie wiedział jak bardzo za parę lat złamie serce jego ukochanej.
- Gdy skończę osiemnaście lat, wrócę tu, przyjadę po ciebie i się ożenimy, będę o ciebie dbał, będę twoim rycerzem - chłopiec ułożył rączkę na sercu i uśmiechnął się promiennie. Był pewien, że dotrzyma obietnicy.
- Ale to całe dziesięć latek, wiesz ile do tego trzeba paluszków policzyć? - oburzyła się mała odwracając się do niego tyłem. Nie chciała, by jej rycerz zostawiał ją na tak długo. Potrzebowała go. Jej niewielkie serduszko szybciej biło na jego widok.
- Obiecałem, to wrócę, damy radę Skye, jak się nazywam? - spytał chwytając jej dłonie w swoje całując uprzednio zarumieniony policzek. Andi, jako już mały chłopczyk mógł mieć, którą tylko zapragnął, ale on miał w swojej jeszcze niedorozwiniętej główce Skye.
- Andreas Wellinger - uśmiechnęła się szeroko, ukazując swoje ząbki.
- A Andreas Wellinger dotrzymuję obietnic - powolutku przysunął się do niej całując ją w usta.
- Andreas, chodź, bo jedziemy! - odsunął się od dziewczynki, biegnąc w stronę rodziców - Do zobaczenia za dziesięć lat, księżniczko!
- Do zobaczenia Andreas'ie!- odkrzyknęła wchodząc na altanę i kiwając do niego - Minuta...
Cztery lata temu...
Równo o 0.01 z domu wyleciała osiemnastolatka. W tym właśnie dniu minęło równe dziesięć lat. Dziesięć lat od kiedy ją zostawił, lecz ona była dzielna. Wiedziała, że wróci, była tego w stu procentach pewna. A tak bardzo się przeliczyła..
Czekała cały dzień, wgapiając się w ulicę. Była tak bardzo naiwna, myślała, że pamięta, że wróci.. A on? On w tej chwili oddawał swój drugi skok. Był świetnie zapowiadającym się skoczkiem, a dziś debiutował. Debiutował, cieszył się, podczas gdy ona coraz bardziej traciła nadzieję. W tej chwili powinien być obok niej. Tulić ją do ramienia. Czule całować. Wkrótce brać wymarzony ślub. A on teraz uśmiechnięty rozmawiał z trenerem, nie pamiętając o obietnicy.
Mijały godziny, a jej serce łamało sie coraz bardziej. Wybiła północ, a Skye upadla na ziemię glośno płacząc.
Vanessa~
Jest Wellinger, jestem i ja :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zaczyna!
Czekam na kolejny z niecierpliwością :)
Pozdrawiam ;*
Jejku to dopiero początek a już chwyta za serce ;(
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zobaczyłam bohaterów i.. zostaję! Na pewno będę tu częstym gościem zwłaszcza że Marco i Wellinger <3
Pozdrawiam i zapraszam na 9 ;*
Świetny :)
OdpowiedzUsuń